Za co kochamy Wiedźmina?

wiedźmin

Na dzień przed oficjalną premierą gry Wiedźmin 3: Dziki Gon postanowiłem przeanalizować, dlaczego polska produkcja jest jedną z najbardziej wyczekiwanych w świecie elektronicznej rozrywki. Jak to się stało że przygody Geralta z Rivii trafiają w krytyczne gusta recenzentów i graczy nie tylko w Polsce, ale i na świecie. I wreszcie – co sprawiło, że po raz pierwszy w historii naszej branży premiera polskiej i wyprodukowanej w Polsce (to ważne!) gry jest globalnym wydarzeniem. Ze strony najważniejszych mediów branżowych już posypały się słowa uznania dla produkcji CD PROJEKT RED i to dobry moment, żeby się nad tym zatrzymać i wskazać pięć filarów sukcesu marki Wiedźmin w trudnym, zdominowanym przez wielkobudżetowe produkcje, rynku gier.

1. Słowiańskość

Wiedźmin to pierwsza gra, która zerwała z dominującą mitologią anglosaską, a zamiast tego pełnymi garściami zaczerpnęła z wierzeń słowiańskich. To o wiele mniej wyeksploatowane źródło; coś, z czego my, odbiorcy w Polsce, nie zawsze zdajemy sobie sprawę. Dzięki temu jednak w zbudowanym przez CD PROJEKT RED dla Geralta świecie od pierwszej minuty czujemy się swojsko. Te gry wprost kipią od nawiązań do naszej kultury, naszego charakteru i naszej – słowiańskiej – wizji świata, stanowiąc genialny powiew świeżości w generalnie amerykocentrycznej branży.

Swojskie obrazki cieszą oko w Dzikim Gonie

Owszem, czasem można odnieść wrażenie, że zwłaszcza pierwsza część Wiedźmina stanowi eklektyczny sprint przez „the best of” niesamowitej słowiańszczyzny, ale trzeba pamiętać, że reszta świata widzi to zupełnie inaczej. Tak serwis Kotaku pisał o czwartym akcie gry z 2007:

„Czwarty akt Wiedźmina to coś specjalnego. Łączy sprytne pomysły role-playowe sprawdzone w poprzednich aktach i sprawia, że wszystkie działają w warunkach i świecie kompletnie odmiennym od tego, co widzieliśmy wcześniej. Drastyczna zmiana klimatu wprowadza przepiękną różnorodność, ale Akt IV idzie o krok dalej i łączy wszystko ze sobą w spójną całość„

 

Główną inspiracją fabularną dla dziejącego się w wiosce Odmęty IV aktu Wiedźmina była mickiewiczowska „Balladyna”.

Oczywiście, tak wiedźmińska saga Andrzeja Sapkowskiego, jak i komputerowy Wiedźmin, nie są w słowiańszczyźnie szczelnie zamknięte. Stanowi ona jednak element na tyle istotny, że po premierze drugiej części – Zabójcy Królów – wielu graczy otwarcie krytykowało odejście od tych klimatów na rzecz bardziej uniwersalnych motywów. Nie dziwi stąd decyzja o ponownym zaszczepieniu słowiańskiego ducha w Dzikim Gonie.

2. Charakter świata

Większość dzisiejszych gier role-playing osadzonych w klimatach fantasy cierpi na „tolkienizm”. Czyli – nic nie zarzucając genialnemu autorowi – prostą, przejrzystą i do bólu czarno-białą konstrukcję świata, w której dobro od zła oddziela gruba kreska, a szarość można znaleźć co najwyżej na wamsach NPC-ów. Seria Wiedźmin odcina się do tego równie grubą kreską, raźno podążając szlakiem wytyczonym przez Sapkowskiego. To jest fantastyka brudna, gruboskórna, miejscami przerażająco realistyczna. Nie ma tu słodkich, hasających po lasach elfów i hobgoblinów, jest za to wojna, krew, bieda, przemoc i niesprawiedliwość. Pokazana tak obrazowo, że samo nasuwa się skojarzenie z inną hitową sagą fantasy.

Opinia o tym, że Wiedźmin 3: Dziki Gon to najlepsza gra ze świata lodu i ognia, nie jest odosobniona. Ta bezkompromisowość nie każdemu się jednak podoba. Niedawno wybuchła afera z serwisem Polygon, który skrytykował grę CD PROJEKT RED za stosunek do mniejszości i kobiet, zarzucając wręcz autorom mizoginię. Pomijając brak odniesień merytorycznych u autora, nie można mieć pretensji do garbatego o to, że ma proste dzieci. Jeśli gracze mają dość prostych historii i ratowaniu świata i zamiast nich oczekują dojrzałych, poruszających istotne problemy fabuł, muszą być przygotowani, żeby pobrudzić sobie dłonie. Doskonałym przykładem jest właśnie świat wykreowany przez George’a R. R. Martina.

3. Pomysłowa promocja

W czasach, gdy Activision jest w stanie władować w promocję Destiny pół miliarda dolarów, skutecznie dotarcie z nowym tytułem do świadomości graczy wymaga nie tylko zasobnego portfela, ale i pomysłu. CD PROJEKT RED nie raz pokazał, że wie, w jaki sposób zwrócić na siebie uwagę. Pierwsze części reklamowały znakomite spoty autorstwa słynnego Platige Image na czele z Tomaszem Bagińskim. W międzyczasie na rozkładówce polskiego Playboya, jako pierwsza wirtualna modelka w historii, pojawiła się kochanka wiedźmina Triss Merigold.

Edycja kolekcjonerska W3 – jest co rozpakowywać (źródło: materiały prasowe)

Na „zajawkach” się nie kończy; gotowy produkt od momentu wyjęcia z pudełka rozkochuje w sobie gracza licznymi dodatkami, które u konkurencji pojawiają się tylko w drogich edycjach kolekcjonerskich. W kosztujących od 80 do 120 złotych wydaniach Wiedźmina mieliśmy m.in. opowiadania, soundtracki, mapy, kompletne poradniki, papierowe figurki, listy, monety – wszystko utrzymane w klimacie gry. Przy okazji Dzikiego Gonu twórcy poszli utartym szlakiem: premierowym zwiastun „Zabijając potwory” gracze na całym świecie oglądali z zapartym tchem, a edycje kolekcjonerskie wyprzedały się w niecałe dwie doby.

Przy tym wszystkim warto podkreślić, że CD PROJEKT RED stale promuje serię Wiedźmin jako polskie eksportowe dobro narodowe. I robi to skutecznie: jeszcze po premierze Zabójców Królów zachodni gracze dziwili się, że tak udana produkcja powstała nad Wisłą. Dziś to już nikogo nie zaskakuje; przeciwnie, dla wielu „made in Poland” stało się symbolem jakości w branży. Nie udałoby się to bez awangardy białowłosego wiedźmina.

4. Postać Geralta

Ogromnym atutem serii jest oczywiście główny bohater. W czasach, kiedy zdecydowana większość gier rpg daje graczom wolną rękę, seria Wiedźmin każe nam wcielić się w Geralta z Rivii, głównego bohatera książek Sapkowskiego. Wirtualny Biały Wilk nie tylko trzyma się, ale i rozwija osobowość oryginału. To postać pełna sprzeczności: samotnik, którego najsilniejszą motywacją są przyjaciele, z legendarną neutralnością, ale i buntem zmuszającym do kontestowania niesprawiedliwej rzeczywistości. Nie jest typowym, spiżowym herosem – ma słabości, z którymi musi się mierzyć z właściwą sobie ironią.

Jako profesjonalny krytyk gier od dawna uważam, że postawienie na jednego, konkretnego bohatera stwarza o wiele większe możliwości opowiedzenia ciekawej historii. Mówiąc wprost, każda decyzja fabularna nie jest wówczas obwarowana dodatkowymi „bramkami”, zakładającymi wybór przez gracza własnej postaci. Grając w Wiedźmina owszem, mamy wpływ na decyzje, a przez to poniekąd i charakter „naszego” Geralta, jego „trzon” jest jednak predefiniowany przez scenariusz. Takie podejście jest wyższą szkołą jazdy rpg, wymaga bowiem przekonania gracza do świadomej rezygnacji z części „immersji”. W zamian oferuje fascynujące, spójne opowieści i postaci, które pamiętamy na długo – czego najlepszym przykładem jest legendarny już Planescape: Torment.

5. Wizerunek studia

CD PROJEKT RED od lat pracuje na wizerunek studia przyjaznego graczom. To jeden z twórców potęgi firmy, Marcin Iwiński, powiedział kiedyś o piratach: „To jest nie do końca dobrze obsłużony klient […] Jeśli będziemy pozytywnie do tych ludzi podchodzić, to oni w pewnym momencie tę grę kupią”. Wypowiedź absolutnie bez precedensu w korporacyjnym, zdominowanym przez marketing świecie wielkich wydawców. Firma realizuje tę politykę na co dzień, słynna jest zasada „no DRM” obowiązująca tak w produkcjach studia, jak i tytułach oferowanych na siostrzanym GOG.com. Także wiedźmińskie forum jest o wiele bardziej otwarte, niż niektóre oficjalne tablice znanych marek, a autorzy nie raz i nie dwa potrafili uderzyć się w pierś w odpowiedzi na głosy społeczności.

Stałe, dobre praktyki polskich twórców to także aktywne, nie ograniczane niczym wspieranie sceny moderskiej. Chętni do przeróbek gracze otrzymują gotowe narzędzia do tworzenia świata podobne do tych, których używają sami twórcy. Przy okazji premiery Dzikiego Gonu CD PROJEKT RED posunął się nawet do prztyczka w nos dla konkurencji, oferując 16 darmowych dodatków dla każdego, kto kupi Wiedźmina i zarejestruje go na GOG-u. Te dodatki to m.in. zestaw fryzur dla Geralta czy dodatkowe akcesoria dla jego wierzchowca, Płotki. Zbieżność ze słynną, sprzedawaną za prawdziwe pieniądze zbroją dla konia w Skyrimie (od której rozpoczęło się gromadne wprowadzanie mikropłatności do gier solowych), jest oczywiście jak najbardziej przypadkowa…

To wszystko sprawiło, że warszawskie studio jest kolejnym obok Blizzarda i Rockstara twórcą, którego przed ewentualnymi potknięciami bronią nie tylko specjaliści od PR, ale i… wierni fani. Siłę tej „pierwszej linii” można było zobaczyć w ostatnich dniach, gdy gorączkowe dyskusje na temat ewentualnego pogorszenia jakości grafiki w Dzikim Gonie były torpedowane przez miłośników komputerowego Wiedźmina. Na taką miłość ze strony graczy nie można zasłużyć przypadkowo.